Wrocław jest prorowerowy,
tylko rowerzystów w nim ubywa

Mamy dla Was fatalne wieści. Ruch rowerowy we Wrocławiu podczas pierwszej kadencji Jacka Sutryka nie tylko nie wzrósł, ale spadł! Dane pokazują to brutalnie. Spadek udziału ruchu rowerowego widoczny jest nie tylko w procentach, ale także w liczbach bezwzględnych. Mało tego, urząd zamiast przyznać się do porażki i uderzyć się w pierś, manipuluje danymi i próbuje przedstawić swoją ewidentną porażkę jako sukces.

Jeśli ktoś z Was miał wątpliwości, czy w temacie rowerów we Wrocławiu dzieje się dobrze, czy źle, to teraz już wiadomo. Jest źle, a sprawy nie idą w dobrą stronę. Zanim Jacek Sutryk objął urząd, Wrocław był w Polsce liderem, jeśli chodzi o liczbę rowerzystów na ulicach. W czasie wyborów i tuż po nich, w 2018 roku, było jeszcze bardzo optymistycznie. Prezydent obiecywał publicznie prowadzenie działań zmierzających do osiągnięcia 15% udziału ruchu rowerowego w podróżach. Tymczasem podczas jego rządów Wrocław nie tylko nie przybliżył się do stawianego celu, ale się od niego oddalił!

Nasze wielokrotne ostrzeżenia, że nawet najlepsze działania PR-owe sugerujące, że Wrocław staje się coraz bardziej przyjazny rowerzystom, nie zastąpią budowy tras w centrum, koniecznych do tego, aby pourywane kawałki tras rowerowych różnej jakości zaczęły stanowić system umożliwiający bezpieczną i wygodną jazdę z punktu A do punktu B, zostały zignorowane. Zamiast realnych pieniędzy na priorytetowe inwestycje, urząd Jacka Sutryka postawił na „pozytywny rowerowy PR” (fundusze przeznaczane były, ale niestety wirtualnie, w urzędowych tabelkach). Próbowano wszystkim wmówić, że jeśli chodzi o temat rowerów, jest dobrze i wszystko idzie ku dobremu. Trasy rowerowe robiono zasadniczo przy okazji innych inwestycji, a nie tam, gdzie były najbardziej potrzebne. Często budowano je także bez zachowania należytych standardów. Plan wypalił, a nasza krytyka została zagłuszona przez machinę urzędową. Wielu, o ile nie większość wrocławian, nawet w to wszystko uwierzyło. Natomiast ostateczny efekt tego „sukcesu” okazał się fatalny. Jest mniej rowerzystów (mamy też fatalny spadek podróży komunikacji zbiorowej), natomiast przybyło (w liczbach bezwzględnych) podróży samochodowych, a wraz z nimi korków, smogu i hałasu. Rzeczywistość jest bezwzględna. PR nie przekona do korzystania z roweru, jeżeli trasa, którą trzeba przejechać, przypomina w centrum miasta niebezpieczny tor przeszkód.

Cała ironia sytuacji polega na tym, że podczas ostatniej kampanii wyborczej Jacek Sutryk był bardzo krytykowany, m.in. za swoją rzekomą „zbytnią prorowerowość”. W pierwszej turze otrzymał nawet od wyborców żółtą kartkę, m.in. za to, że bardzo sprzyja rowerzystom, a kierowcy uznali, że wszędzie spowalnia i utrudnia swobodny ruch. Tymczasem brutalne fakty są inne. Inwestycje rowerowe w centrum nie powstawały, bo miasto trzymało się kurczowo priorytetu dla samochodów. W efekcie samochodów przybyło. Powiększyły się korki, a wraz z nimi wzrosło niezadowolenie kierowców, których urząd tak bardzo bał się zrazić.

W całej historii najsmutniejsze jest jednak to, że prezydenccy PR-owcy nie odpuszczają. W informacji o KBR, gdzie zestawia się Wrocław z innymi miastami, w tabeli pojawiają się błędne dane z Poznania, co ma tworzyć iluzję, że na tle innych miast Polski wypadamy wciąż „rowerowo całkiem dobrze”. Ruch rowerowy w Poznaniu i Wrocławiu w zestawieniu w informacji urzędu jest na podobnym poziomie, podczas gdy dane z poznańskiego KBR wskazują, że udział roweru w podróżach jest tam przeszło dwukrotnie większy niż we Wrocławiu. Tak dużej różnicy nie da się zrzucić na błąd pomiarowy. A nam pozostaje tylko gorzkie stwierdzenie: „A nie mówiliśmy?”.

Cezary Grochowski
Wrocławska Inicjatywa Rowerowa