Uwaga, pierwszeństwo na przejazdach rowerowych!

Kto ma pierwszeństwo na przejazdach rowerowych? To proste i ważne pytanie, na które odpowiedź powinna być prosta i jednoznaczna. Niestety, nie w Polsce. Na skutek niedoskonale sformułowanych przepisów i świadomej działalności środowisk nieprzychylnych rowerzystom doszło u nas do sytuacji kuriozalnej. Sprawa pierwszeństwa rowerzysty nagle przestała być jasna i stała się tematem niekończących się sporów między zwolennikami skrajnie odmiennych interpretacji przepisów.

Jest niezłe zamieszanie

Jedni uważają, że rowerzysta na przejeździe ma zawsze pierwszeństwo, inni twierdzą, że ma tylko jeżeli wjedzie pierwszy na przejazd, ale wjechać pierwszy nie może, jeszcze inni twierdzą, że przejazd nie implikuje pierwszeństwa samym swoim istnieniem i wjeżdżającego obowiązują takie same zasady jakby poruszał się obok po ulicy, tj. ma pierwszeństwo, gdy nadjeżdża z prawej lub jest na relacji głównej. Odpowiedź która grupa ma rację (i że jest nią ta trzecia), nie jest jednak taka prosta i oczywista. Wyjaśnienie tematu wymaga dłuższej opowieści i powrotu do genezy obecnych przepisów.

Jak było i jak miało być

W 2011 roku Sejm RP, spełniając postulaty środowisk rowerowych, przyjął jednogłośnie tzw. rowerową nowelizację Ustawy Prawo o Ruchu Drogowym. Nowelizacja m. in. uregulowała pierwszeństwo na przejazdach rowerowych w sposób usuwający niezgodności polskich przepisów z Konwencją Wiedeńską o Ruchu Drogowym, której Polska jest stroną i która jest częścią polskiego porządku prawnego, a formalnie ma wyższość nad prawem lokalnym. Chodziło o zapis zabraniający rowerzyście „wjeżdżania bezpośrednio pod nadjeżdżający pojazd”. Jego istnienie de facto uniemożliwiało rowerzystom korzystanie z przysługującego im pierwszeństwa. Sprawa wydawała się rozwiązana. Kierowcy powoli godzili się z tym, że muszą ustępować rowerzystom, wtedy gdy ci mają pierwszeństwo, podobnie jak to robili wobec wszystkich innych pojazdów. Mało tego, dzięki szkodliwej, jak się później okazało, analogii pomiędzy przejazdem a przejściem dla pieszych zaczęła dominować (fałszywa!) interpretacja, że istnienie przejazdu zawsze oznacza po prostu pierwszeństwo rowerzysty, niezależnie od innych zasad ruchu drogowego. Tak orzekały powszechnie policja i sądy. Kierowcy z roku na rok stawali się coraz bardziej uważni i ustępowali pierwszeństwa rowerzystom zbliżającym się do przejazdów. Podsumowując: intencją zmian ustawy było uregulowanie kwestii pierwszeństwa rowerzystów na przejazdach rowerowych tak, aby były one spójne z zasadami pierwszeństwa wszystkich innych pojazdów z zachowaniem dodatkowej ochrony rowerzysty na przejeździe.

Jak być nie powinno

Problem z pierwszeństwem powrócił jak bumerang mniej więcej po dekadzie. Bezpośrednim impulsem do wywrócenia stworzonego w 2011 roku porządku była kosmetyczna zmiana w rozporządzeniu, które definiuje znaki drogowe, ale grunt do zmiany w interpretacji przepisów stanowiła niedawna zmiana przyznająca pierwszeństwo pieszym wchodzącym na przejście* (czego analogii próżno szukać w art. 27 PoRD, stąd błędne domniemanie, że wjeżdżający na przejazd pierwszeństwa nie ma). Powszechne postrzeganie przejazdu dla rowerzystów poprzez analogię do przejścia dla pieszych, które długo działało na korzyść rowerzystów, obróciło się nagle przeciw nim. Winny był grzech pierworodny, który popełniono jeszcze w 1997 roku, już na samym początku tworzenia ustawy Prawo o ruchu drogowym. Przepisy o przejeździe dla rowerów stworzone zostały po prostu na podobieństwo przepisów regulujących zasady obowiązujące na przejściach dla pieszych. Był to kardynalny błąd, bo rowerzysta nie jest pieszym, lecz osobą kierującą pojazdem. Na większości dróg przepisy zresztą wymagają od rowerzystów jazdy po jezdni wraz z innymi pojazdami. Właściwości roweru zbliżone są do właściwości innych pojazdów. Rower np. ma swoją drogę hamowania i nie może stanąć prawie w miejscu, jak idący pieszy.

Niestety, w 2011 roku, zamiast zburzyć całkowicie tę konstrukcję i wszelkie mylące analogie pomiędzy przejazdem a przejściem dla pieszych, postanowiono tylko poprawić istniejące przepisy. W art. 27 PoRD uchylono sprzeczny z Konwencją Wiedeńską i absurdalny w swej istocie ustęp 2, zabraniający rowerzyście wjeżdżać na przejazd pod nadjeżdżający pojazd, czyli de facto korzystać z posiadanego pierwszeństwa. Dopisano za to ust. 1A, dający rowerzyście jadącemu na drodze dla rowerów pierwszeństwo nad pojazdami skręcającymi w drogi poprzeczne. Zostawiono jednak, w dobrej wierze – jako dodatkową ochronę rowerzysty – ust. 1, który określa jednoznacznie pierwszeństwo rowerzysty znajdującego się na przejeździe. W art. 27 nie padło oczywiście żadne stwierdzenie, że w pozostałych, nie opisanych przypadkach rowerzysta zbliżający się do przejazdu nie posiada pierwszeństwa. Po prostu inne przypadki, kiedy rowerzysta ma pierwszeństwo, nie zostały wprost opisane. Nie wydawało się to wtedy konieczne, bo inne przypadki pierwszeństwa wynikają z ogólnych zasad ruchu i są dla rowerów takie same jak dla innych pojazdów. Niekonsekwencja polegająca na wyróżnieniu w art. 27 PoRD wybranych przypadków pierwszeństwa w ust. 1 i ust. 1a wynikała z decyzji przeniesienia do polskich przepisów bezpośrednio zapisu z Konwencji Wiedeńskiej (ust. 1a) i zachowania wspomnianej wcześniej, istniejącej już od 1997 roku dodatkowej ochrony rowerzysty (ust. 1).

Jak oczywiste przestało być oczywiste

Krytycznym momentem, który rozpoczął kampanię podważającą dotychczasowy porządek, jeśli chodzi o interpretację przepisów w zakresie pierwszeństwa na przejazdach, był listopad 2021 roku. Dokonano wtedy nowelizacji Rozporządzenia w sprawie znaków i sygnałów drogowych. Z paragrafu § 47 usunięto ust. 4, zawierający zapis nakładający na kierowców obowiązek zmniejszenia prędkości przed przejazdem w celu uniknięcia zagrożenia dla rowerzystów znajdujących się na przejeździe lub na niego wjeżdżających. Była to zmiana porządkująca, nie wnosząca de facto nic do zasad pierwszeństwa. Zapis w ust. 4  nie pasował po prostu tematycznie do rozporządzenia o znakach drogowych i dublował to, co znajduje się w art. 27 ust. 1 PoRD. Jednak ktoś wpadł na pomysł, żeby to wykorzystać w złym celu – czyli podważenia dotychczasowych zasad.

Rozpoczęło się propagowanie przewrotnej i niebezpiecznej interpretacji przepisów, jakoby rowerzysta w związku z nowelizacją „stracił pierwszeństwo na przejeździe”. Klasyczny fake news, oczywiście, bardzo spodobał się dziennikarzom motoryzacyjnym, którzy z definicji nie lubią rowerzystów i złapali wiatr w żagle. Kierowcy dobrą nowinę też chętnie przyjęli, bo sugerowała im, że nie muszą już przepuszczać rowerzystów na przejeździe i można ich traktować jak pojazdy drugiej kategorii. Wiadomość o rzekomym odebraniu rowerzystom pierwszeństwa zaczęła się dobrze klikać i rozchodzić szybko w mediach. Wielu kierowców o tym usłyszało i, nie wnikając w szczegóły, przyjęło z radością rzekomą zmianę. Rozpoczęły się zażarte dyskusje internetowe na ten temat, co zwiększało jeszcze klikalność i rozpowszechnianie się niebezpiecznej „herezji”. Niestety, mleko się rozlało i nowina zaczęła wpływać na zachowania kierowców i przypuszczalnie nawet na orzecznictwo o winie po wypadkach.

Niebezpieczny bałagan

Oczywiście, gdyby przepisy były napisane w sposób jasny i klarowny, taka absurdalna sytuacja nie mogłaby mieć miejsca. Niestety, polskie przepisy dają pole do karkołomnych interpretacji, z których w sposób teoretycznie logiczny i spójny można wywieść zupełnie absurdalne i przewrotne twierdzenia. Nowa przewrotna interpretacja sprowadza się do twierdzenia, że rowerzysta wjeżdżający na przejazd zasadniczo nie ma pierwszeństwa, za wyjątkiem dwóch sytuacji opisanych w art. 27, ust. 1 i 1a, czyli neguje pewien logiczny i intuicyjny porządek, w ramach którego wszystkie pojazdy poruszające się po drodze głównej mają pierwszeństwo wobec samochodów nadjeżdżających z ulic podporządkowanych.

Konsekwencje takiego podejścia są szalone. Bo jeżeli tak, to rowerzysta jadący po jezdni na drodze głównej ma pierwszeństwo, rowerzysta jadący pasem ruchu dla rowerów też, natomiast jeżeli ktoś zbuduje rowerzyście drogę dla rowerów wzdłuż drogi głównej, to rowerzysta musi ustępować pierwszeństwa pojazdom nadjeżdżającym z ulic podporządkowanych. Absurd. Gdyby tak miało rzeczywiście być, budowanie dróg dla rowerów z punktu widzenia płynności ruchu rowerowego traci całkowicie sens. Robi się totalny bałagan, bo według propagatorów nowych interpretacji kierowca nadjeżdżający z ulicy podporządkowanej musi ustąpić wszystkim na drodze głównej, z wyjątkiem rowerzystów jadących po drodze dla rowerów! Nieważne, że droga dla rowerów jest z definicji częścią tej drogi głównej, bo zmyślni interpretatorzy mają na to swój argument. Według nich, na podstawie paragrafu 5 ust. 5, znak ustąp pierwszeństwa dotyczy tylko najbliższej jezdni, a zatem nie dotyczy przejazdu dla rowerzysty. Pomijają oni oczywiście jeden drobiazg. Sformułowanie, że znak dotyczy najbliższej jezdni, odnosi się do sytuacji, gdy znak stawiany jest w obrębie skrzyżowania, a nie przed skrzyżowaniem, przed którym ostrzega. Ponieważ „obręb skrzyżowania” nie jest nigdzie zdefiniowany wprost, spór, kto ma rację, jest bardzo trudny do rozstrzygnięcia.

Argumentacja ma pozornie swoją spójność i logikę. Propagatorzy braku pierwszeństwa rowerzysty na przejeździe pomijają to, co jest niewygodne i nie pasuje do ich toku rozumowania. Cytując paragraf 5, zapominają zawsze o paragrafie 6, który wskazuje, że znak A-7 można stawiać też przed torowiskami i w innych miejscach przecinania się kierunków ruchu. Każdy przejazd dla rowerzystów ewidentnie takim miejscem jest, jest też z definicji, zawsze na jezdni. Zatem znak stojący przed nim niewątpliwie dotyczy też przejazdu. Oczywiście, gdyby iść absurdalnym tropem naszych interpretatorów, to znak ustąp pierwszeństwa przed przejazdem dotyczyłby tylko przejazdu, a jezdnia w poprzek zaraz za nim już nie. Absurdalne, prawda?

Robi się niebezpiecznie

Ostatecznie jednak cały spór o pierwszeństwo na przejazdach dla rowerzystów, na gruncie literalnego czytania polskich przepisów, bez odwołania się do ich ducha i intencji ustawodawcy, jest trudno rozstrzygalny. Przepisy są napisane w sposób niespójny i niekonsekwentny, zatem wszystko ostatecznie zależy od ich interpretacji przez policję i sądy. Do niedawna dominowało jeszcze orzecznictwo zgodne z logiką i intuicją. Natomiast przy opisanych niuansach i rozbieżnościach oraz rosnącej popularności interpretacji alternatywnej i prosamochodowego nastawienia dużej części społeczeństwa (w tym sędziów i policjantów) istnieje ryzyko, że orzecznictwo będzie zmieniać się powoli w stronę absurdu. Kierowcy będą coraz częściej próbowali za wszelką cenę wjechać na przejazd przed rowerzystą, bo pierwszeństwa rowerzysty znajdującego się już na przejeździe, zapisane w art. 27 PoRD, nie da się podważyć. Przypadki takich zachowań już daje się obserwować. Nie trudno sobie wyobrazić fatalne skutki rosnącej popularności absurdalnych interpretacji przepisów. Jadąc rowerem wzdłuż drogi głównej i korzystając z pierwszeństwa wobec samochodów wyjeżdżających z boku, rowerzysta narażony jest podwójnie. O ile wcześniej ryzykiem było to, że kierowca go nie zauważy, to teraz może zostać potrącony przez kierowcę, który wymusi na nim pierwszeństwo celowo, bo gdzieś usłyszał o „utracie pierwszeństwa” rowerzystów na przejeździe, albo specjalnie przyspiesza, żeby wjechać na skrzyżowanie przed niego. Jeżeli dojdzie do kolizji, policjant albo nieprzychylny sędzia może mu nawet przypisać winę lub współwinę zdarzenia.

Jak być powinno

Zatem jedyny logiczny wniosek, jaki się nasuwa, to to, że przepisy powinny być jak najszybciej poprawione w sposób, który uniemożliwi całkowicie szerzenie tych i podobnych, niebezpiecznych herezji. Jak poprawić przepisy, to już trochę bardziej skomplikowana kwestia. O ile sprawa pierwszeństwa rowerzysty wobec pojazdów wyjeżdżających z ulic podporządkowanych jest prosta i oczywista. Wystarczy doprecyzować zapisy w art. 27 ust. 1 PoRD, żeby nie dało się ich interpretować na opak, albo doprecyzować w rozporządzeniu o znakach, że znak ustąp pierwszeństwa dotyczy z zasady całej drogi, a tylko w szczególnych przypadkach, stawiany w (precyzyjnie określonym!) obrębie skrzyżowania, dotyczyć może poszczególnych jezdni, torowisk i miejsc przecięcia ruchu.

Więcej wątpliwości budzi jednak kwestia tego, co zrobić z sytuacjami, gdy rowerzysta nie ma pierwszeństwa i wjeżdża na przejazd, będąc wcześniej na relacji podporządkowanej albo równorzędnej z lewej strony. Tu problemem jest właśnie powszechne postrzeganie przejazdu przez analogię do przejścia dla pieszych. Według tej popularnej logiki, jeżeli pasy oznaczają pierwszeństwo pieszego, zatem przejazd powinien oznaczać pierwszeństwo rowerzysty. I tu możliwe są dwa odmienne podejścia. Jedno polegałoby na utrzymaniu, po doprecyzowaniu odpowiednich zapisów, obecnego status quo, w którym przejazd poprzez samo istnienie nie określa pierwszeństwa rowerzystów wjeżdżających nań, a stanowi jedynie dodatkową ochronę dla rowerzysty, zwracając uwagę kierowców i zmuszając ich do ostrożnej jazdy. Innym podejściem, spójnym z np. dobrą praktyką holenderską, byłoby podejście, w którym przejazd zawsze, tak samo jak przejście dla pieszych, oznaczałby bezwzględnie pierwszeństwo rowerzysty. Natomiast w sytuacji, gdy rowerzysta nie ma pierwszeństwa na danym skrzyżowaniu, zarządca nie malowałby po prostu przejazdu albo tworzyłby w tym miejscu przejazd sugerowany – odmienny wizualnie od obecnego oznaczenia przejazdu dla rowerzystów.

Oba podejścia miałyby swoje plusy i minusy. Pierwsze – nie wymagałoby zmian w oznakowaniu, ale trzeba by wyedukować społeczeństwo, że przejazd i przejście to dwie zupełnie inne rzeczy i inne reguły zachowań. Drugie byłoby bardziej dla wszystkich intuicyjne, ale za to wymagałoby sporych zmian w oznakowaniu. Niezależnie jaki wybór ostatecznie zostanie dokonany, pewne jest, że trzeba zacząć działać. Herezje na temat pierwszeństwa mają wielki potencjał populistyczny i rozprzestrzeniają się prędko. Niepewność w kwestii pierwszeństwa może zacząć przekładać się na liczbę kolizji i ofiar, a jeżeli alternatywna szkoła się rozpowszechni i zacznie wpływać na orzecznictwo, to będziemy mieli nową barierę dla rozwoju ruchu rowerowego.

Przepisy wspomniane w tekście:

1) (uchylony) § 47 ust. 4 Rozporządzenia w sprawie znaków i sygnałów drogowych (obowiązującego do 2 grudnia 2021 r.):

„Kierujący pojazdem zbliżający się do miejsca oznaczonego znakiem D-6, D-6a albo D-6b jest obowiązany zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszych lub rowerzystów znajdujących się w tych miejscach lub na nie wchodzących (wjeżdżających).”

2) Art. 27 (ustawy Prawo o ruchu drogowym) Zachowanie kierującego przed i na przejeździe dla rowerzystów

1. Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejazdu dla rowerów, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa kierującemu rowerem, hulajnogą elektryczną lub urządzeniem transportu osobistego oraz osobie poruszającej się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch, znajdującym się na przejeździe.

1a. Kierujący pojazdem, który skręca w drogę poprzeczną, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa kierującemu rowerem, hulajnogą elektryczną lub urządzeniem transportu osobistego oraz osobie poruszającej się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch, jadącym na wprost po jezdni, pasie ruchu dla rowerów, drodze dla pieszych i rowerów, drodze dla rowerów lub innej części drogi, którą zamierza opuścić.

2. (uchylony)

3. Kierujący pojazdem, przejeżdżając przez drogę dla pieszych i rowerów lub drogę dla rowerów, jest obowiązany ustąpić pierwszeństwa kierującemu rowerem, hulajnogą elektryczną lub urządzeniem transportu osobistego oraz osobie poruszającej się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch.

4. Kierującemu pojazdem zabrania się wyprzedzania pojazdu na przejeździe dla rowerów i bezpośrednio przed nim, z wyjątkiem przejazdu, na którym ruch jest kierowany. 

3) § 5. (Rozporządzenia w sprawie znaków i sygnałów drogowych) Skrzyżowania dróg

5. Znak A-7 „ustąp pierwszeństwa” ostrzega o skrzyżowaniu z drogą z pierwszeństwem. Znak A-7 znajdujący się w obrębie skrzyżowania dotyczy tylko najbliższej jezdni, przed którą został umieszczony.

6. Przepis ust. 5 stosuje się odpowiednio do znaku A-7 umieszczonego przed torowiskiem pojazdów szynowych lub w innych miejscach przecinania się kierunków ruchu.

Cezary Grochowski
Wrocławska Inicjatywa Rowerowa