Jak wypadł rowerowy test ulicy Pomorskiej?

Z jednej strony bardzo się cieszymy, bo kolejna ważna luka we wrocławskim systemie tras została wreszcie załatana. Ulica, która wcześniej była zupełnie nieprzejezdna dla rowerów, po dekadach oczekiwania stała się możliwa do jazdy. Z pewnością pojadą nią nowi rowerzyści. Z drugiej strony, można było ją wykonać lepiej. Droga dla rowerów nie spełnia wymogów dla głównej trasy pod względem dopuszczalnych opóźnień. Radość z jej powstania psują różne błędy i niedociągnięcia. Istnieje też obawa, że rowerzyści nie będą z niej korzystać w sposób zaplanowany przez projektantów.

Kolejna ważna trasa na długim odcinku uzyskała ciągłość. Mieszkańcy okolic Osobowic i Różanki wreszcie będą mieli jak dojechać rowerem do centrum. Ulica Pomorska stała się także łatwiejsza do przekroczenia w poprzek, dzięki licznym przejazdom dla rowerzystów, z których część jest bez sygnalizacji. Zgodnie z przyjętą we Wrocławiu praktyką dla ulic dwupasmowych, pomiędzy ul. Dubois, a pl. Staszica zbudowano szerokie, jednokierunkowe drogi dla rowerów po obu stronach jezdni. Dalej, między pl. Staszica, a ul. Reymonta, sytuacja się zmienia. Po stronie zachodniej mamy drogę jednokierunkową, natomiast po stronie wschodniej przy parku droga dla rowerów jest dwukierunkowa.

I tu zaczynają się komplikacje. Dwukierunkowa droga po wschodniej stronie jest logiczną kontynuacją dwukierunkowej drogi biegnącej od mostu Osobowickiego do wiaduktu kolejowego. Niby dobrze, ale taka sytuacja zmusza rowerzystów podróżujących z północy do zmiany strony ulicy. Oznacza to dodatkową stratę czasu, a i tak jazda Pomorską nie będzie płynna ze względu na trzy skrzyżowania z sygnalizacją i konieczność stania na światłach. Tak duże nagromadzenie sygnalizacji powoduje, że trasa nie spełnia normy maksimum 20 sekund opóźnienia na kilometr, co jest jej wielkim mankamentem. Jeśli ktoś przegapi przejazd rowerowy przed skrzyżowaniem z ul. Biskupa Tomasza i nie przejedzie na drugą stronę ulicy, będzie musiał dwukrotnie stać na światłach przy pl. Staszica. Problem jest poważny, bo już pierwsze obserwacje pokazują, że większość rowerzystów kontynuuje jazdę nielegalnie po chodniku, a potem pod prąd jednokierunkową drogą dla rowerów aż do ul. Dubois. Konflikty i awantury są tam zatem niestety pewne. Problem złagodzi dopiero możliwość jazdy na południe zachodnią stroną ul. Reymonta. Teraz nowa droga dla rowerów zaczyna się tuż za wiaduktem i nie można na nią legalnie wjechać. Wydaje się, że błędem było niepociągnięcie dwukierunkowej drogi dla rowerów aż do ul. Dubois, bo i tak będzie pełnić taką funkcję niezależnie od oznakowania.

Problemów z trasą jest więcej. Błędem przy planowaniu trasy jest mało wygodne i nieintuicyjne połączenie nowych dróg dla rowerów z ul. św. Wincentego. Jeśli rowerzyści jadący ul. Pomorską wzdłuż parku z północy będą chcieli skręcić np. w ul. Rydygiera, będą musieli nadrobić drogi, skręcając w ul. św. Wincentego. Zamiast tego, lepiej byłoby umożliwić jazdę kawałek dalej, aby mogli skręcić w południową odnogę ul. św. Wincentego. Byłoby to prostsze i bardziej płynne, bez konieczności pokonywania dwóch zakrętów pod kątem prostym, w tym jednego w lewo. Tu mamy kolejny argument za przedłużeniem dwukierunkowego odcinka.

Na nowej trasie są jeszcze inne, mniejszej rangi problemy z oznakowaniem lub jakością wykonania. Część z nich, według naszej wiedzy, ma być niebawem usunięta przez magistrat. Najdziwniejsza jest niespójność między tym, co zbudowano, a ostateczną organizacją ruchu na odcinku między ul. Biskupa Tomasza, a pl. Strzeleckim. Wybudowana osobno obok chodnika droga dla rowerów została ostatecznie oznaczona jako droga dla pieszych i rowerów. Niespójność taka gwarantuje kłopoty. Na tym odcinku niepokój budzi również jakość nawierzchni betonu jamistego – nowego rodzaju przepuszczalnej nawierzchni zastosowanej w celu ochrony rosnących centralnie w chodniku drzew. Poważne zastrzeżenia budzi też jakość nawierzchni na przejazdach dla rowerzystów przez ul. Dubois. Jadąc na północ, trafiamy na szczelinę, na której można uszkodzić obręcz.

Każdy z zarzutów wobec trasy sam w sobie jest niby drobiazgiem. Natomiast suma takich „drobnych” niedogodności i związanych z tym opóźnień oraz strat energii rowerzysty na stawanie i ruszanie powoduje w praktyce bardzo konkretny negatywny efekt. Jazda rowerem staje się wolniejsza i mniej atrakcyjna, co przekłada się na mniejsze jego wykorzystywanie w codziennych podróżach. Ostatecznie efekt inwestycji jest mniejszy, niż mógłby być potencjalnie, gdyby trzymano się ustalonych standardów.

Cezary Grochowski
Wrocławska Inicjatywa Rowerowa