Dlaczego rezygnacja z pasa dla rowerów na Świdnickiej to bardzo poważny błąd?

Okazało się, że oczekiwana od 2016 roku przebudowa ulicy Świdnickiej zostanie zrealizowana bez ułatwień dla rowerzystów. Pierwotny projekt, który zakładał budowę przystanku wiedeńskiego oraz pasa ruchu dla rowerów kosztem jednego z pasów samochodowych, został zmieniony. Pas samochodowy pozostanie, a rowerzyści będą dalej poruszać się po ulicy razem z autami. Decyzja, która zapadła w tej sprawie, jest poważnym błędem – zarówno ze strony prezydenta, jak i jego urzędników, i to nie tylko z punktu widzenia rozwoju ruchu rowerowego w mieście.

Decyzja o takim kształcie przebudowy Świdnickiej jest ewidentnym ukłonem prezydenta i jego urzędników wobec kierowców. Nietrudno domyślić się, że nie byliby oni zadowoleni z likwidacji pasa ruchu w tym miejscu i z pewnością wyraziliby swój sprzeciw. Kierowcy są liczniejsi, więc prawdopodobnie nie chciano ich drażnić w tym trudnym politycznie czasie. Trudno uwierzyć, że decydującym argumentem były tu rzeczywiście publiczne twierdzenia, jakoby stworzenie pasa dla rowerzystów na Świdnickiej „zakorkowałoby całe południe miasta”. Istnieją bowiem konkretne analizy przeprowadzone przez urząd w ramach konsultacji pierwotnej wersji projektu, które wykazały, że likwidacja pasa nie spowodowałaby katastrofy dla kierowców. Przepustowość nie spadłaby drastycznie, a nadmiarowy ruch samochodowy rozłożyłby się na inne ulice.

Zła wiadomość dla prezydenta i jego urzędników jest taka, że efekt PR-owy tego posunięcia będzie odwrotny od zamierzonego. Krótkofalowo obecne rozwiązanie spotka się z falą krytyki. W tym scenariuszu krytyka będzie pochodziła z różnych stron. Od rowerzystów – bo mimo miejscowego spowolnienia ruchu i poprawy bezpieczeństwa, warunki jazdy na całej trasie nadal będą niekomfortowe. Od pasażerów – bo chociaż będzie im łatwiej wsiadać, to będą musieli pokonywać dwa pasy jezdni zamiast jednego (prawdopodobnie zastawione samochodami). Nawet kierowcy nie będą zadowoleni – bo generalnie nie lubią remontów i utrudnień, zwłaszcza tych, które powodują spowolnienie ruchu. Wystarczy przypomnieć, jak w czasie pandemii oprotestowywali ograniczenie prędkości do 30 km/h na tej ulicy (mimo że w praktyce nie przyniosło to zamierzonych efektów, a samochody i tak jeżdżą tam za szybko).

Doraźny efekt wizerunkowy dla urzędu i prezydenta wynikający z utrzymania na Świdnickiej status quo samochodów kosztem ruchu rowerowego będzie więc bardzo wątpliwy. Kierowcy tego nie docenią. Trudno będzie prezydentowi odkleić od siebie łatkę polityka prorowerowego (i antysamochodowego), którą skutecznie przypięli mu niektórzy krytycy polityczni. Zapracował na nią wcześniej solidnie dzięki skutecznym działaniom PR-owym promującym go jako wielkiego zwolennika rowerów (o ironio, bardziej skutecznym niż jego realna polityka rowerowa, bo ruch rowerowy za jego kadencji we Wrocławiu przestał rosnąć).

Jeszcze gorsze będą jednak długofalowe skutki tej decyzji. Wrocław jest miastem bardzo zakorkowanym, a to jest główną przyczyną niezadowolenia kierowców. Dopóki korki będą się powiększać, dopóty będzie rosła ich niechęć do urzędu i prezydenta. Trudno jednak oczekiwać, że przyjęte rozwiązanie w jakikolwiek sposób poprawi tę sytuację. Zaproponowana rowerzystom infrastruktura (czyli jazda w gąszczu samochodów, przerywany pas rowerowy!) nie zachęci nowych osób – np. matek z dzieckiem – do poruszania się tamtędy. Tymczasem jest to najważniejsza trasa rowerowa z południa miasta, która w dodatku nie ma żadnej sensownej alternatywy. Brak jej przedłużenia w stronę Rynku i dalej na północ w odpowiednim standardzie można by wręcz uznać za sabotaż tego, co wcześniej wybudowano za miliony z podatków na Powstańców Śląskich i Karkonoskiej.

Jedynym sposobem na zmniejszenie korków jest stworzenie realnej alternatywy dla samochodów, która zachęci kolejne osoby do przesiadki. Fakt, że tranzyt samochodowy przez ścisłe centrum to fatalny pomysł prowadzący do komunikacyjnego paraliżu i obniżenia jakości życia mieszkańców, nie jest tajemnicą. Aby ludzie częściej wybierali rower, należy jak najszybciej połączyć istniejące we Wrocławiu wygodne i spójne trasy rowerowe. Mamy już więcej gotowych tras niż inne miasta, a do zrealizowania pozostało niewiele. Wystarczyłoby nieco funduszy i odwagi do podejmowania odpowiednich decyzji (powtarzamy to jak mantrę od lat). Tymczasem brak ciągłości trasy rowerowej na Świdnickiej będzie skutkował większymi korkami, narastającym konfliktem między użytkownikami dróg i coraz gorszym klimatem społecznym dla wprowadzenia niezbędnych zmian. Decyzja ta odbije się czkawką wszystkim, w tym także tym, którzy ją podjęli.

Cezary Grochowski
Wrocławska Inicjatywa Rowerowa