Rowerzyści nie będą mogli korzystać z pierwszeństwa na przejazdach
czyli „polska myśl BRD” kontratakuje

Ministerstwo Infrastruktury szykuje antyrowerowe zmiany w przepisach dotyczących ruchu rowerowego! Zmiany ewidentnie obliczone są na poklask kierowców, którzy nie kochają rowerzystów. Jeżeli weszłyby w życie oznaczać to będzie pogorszenie bezpieczeństwa i poważną barierę w rozwoju ruchu rowerowego w naszym kraju.

Jeżeli ktoś myślał, że po usankcjonowaniu w polskich przepisach w 2021 roku pierwszeństwa pieszych na pasach, pod względem podejścia do bezpieczeństwa niechronionych uczestników ruchu Polska zmierza w kierunku normalności, był w dużym błędzie. Rodzima, skompromitowana myśl bezpieczeństwa ruchu drogowego (BRD) szykuje nam właśnie powrót do przeszłości. Pan Dworak (ministerialny pełnomocnik ds. BRD) ogłosił, że chce zabrać rowerzystom pierwszeństwo na przejazdach rowerowych, utrudnić wyprzedzanie samochodów z prawej strony, jazdę rowerem parami, a dzieci ubrać obowiązkowo w kaski. Więcej w linku (uwaga: przeznaczone tylko dla ludzi o mocnych nerwach).

Wdrożenie antyrowerowych pomysłów pana Dworaka oznaczać będzie odwrót od trendu  upodobniania się polskich zasad do tych panujących w krajach, gdzie bezpieczeństwo ruchu drogowego, a zwłaszcza bezpieczeństwo niechronionych uczestników ruchu jest na zdecydowanie wyższym poziomie. Na polskie drogi ma wrócić „prawo silniejszego”. Pan Dworak zapowiada przywrócenie absurdalnego i anachronicznego przepisu zabraniającego zbliżającemu się do przejazdu rowerowego rowerzyście wjazdu bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd. Jest to powrót do dawno skompromitowanej i bardzo szkodliwej idei, żeby zdjąć odpowiedzialność za wypadek z kierowcy wymuszającego pierwszeństwo na rowerzyście i przenieść ją na rowerzystę, który próbuje z pierwszeństwa skorzystać. Rowerzysta będzie teoretycznie miał pierwszeństwo, ale nie będzie mu wolno z niego skorzystać, bo wtedy ‘wjedzie przed nadjeżdżający pojazd”, co ma zostać zabronione. Brzmi  z jednej strony idiotycznie, ale z drugiej strony pomysł ma niestety wielki walor populistyczny. Ministerstwo dobrze wie, że przyklaśnie mu duża część polskich kierowców, którym po prostu nie chce się zwalniać i uważać przed przejazdami dla rowerzystów. Idea, że to rowerzysta powinien uważać za nich jest dla kierowców bardzo atrakcyjna. Niestety powrotne usankcjonowanie prawne tej mentalnej patologii, z powodu której na polskich drogach ginie zdecydowanie więcej osób niż w innych europejskich krajach, będzie miało długofalowo fatalne skutki w postaci wzrostu liczby ofiar.

Inne prezentowane zmiany również świadczą o czysto populistycznym charakterze eksploatującym cyklofobię polskich kierowców. Przykładem jest promowanie nowelizacji pod hasłem „odebrania  rowerzystom” (nieuzasadnionych) przywilejów. Na celowniku, oprócz odbierania pierwszeństwa są też kolejne kwestie, które bardzo denerwują kierowców, takie jak dopuszczenie jazdy parami czy wyprzedzanie samochodów z prawej strony. Ma być to utrudnione i ograniczone. I oczywiście jako wisienka na torcie, stały punkt wśród cyklofobicznych pomysłów czyli obowiązkowe kaski (na szczęście tylko dla niepełnoletnich). Obowiązkowe kaski są tak naprawdę pomysłem na kolejne restrykcje, ubranym w pozory wielkiej troski kierowców o bezpieczeństwo rowerzystów. To klasyczne myślenie typu: nie mamy ochoty na was uważać, zwalniać i ustępować pierwszeństwa, więc ubierzcie się lepiej w dobre kaski. W krajach, gdzie próbowano wprowadzać eksperyment obowiązkowych kasków, jedyny efekt jaki uzyskano to spadek ruchu rowerowego.  A może właśnie o taki efekt tutaj chodzi, bo oczywiście nie ma (bo być nie może!), żadnych konkretnych przesłanek czy danych, które uzasadniałby właśnie takie zmiany.

Co ciekawe, pan Dworak przedstawia się jako ekspert bezpieczeństwa ruchu drogowego, co brzmi wręcz groteskowo. Sformułowanie „polski ekspert BRD” w kontekście tego, jak bardzo bezpieczeństwo na polskich drogach odstaje od tego, jak wygląda to w rozwiniętych krajach UE, brzmi jak oksymoron. Tzw. polska myśl BRD idzie na przekór temu, co działa dobrze w całym cywilizowanym świecie. Każda zmianę przepisów we właściwym kierunku poprzedza larum polskich ekspertów, którzy wieszczą drogowy armagedon po dostosowaniu polskich norm do sprawdzonych europejskich wzorców, po czym dane o wypadkach pokazują zupełnie coś innego. Tak było w 2011 roku, gdy zgodnie ze standardem europejskim (i Konwencją Wiedeńską o Ruchu Drogowym) unormowana została kwestia pierwszeństwa rowerzystów. Tak było też w 2021 roku, gdy do normalności doprowadzono kwestię pierwszeństwa pieszych na przejściach. Katastrofa nie miała miejsca, a nowe przepisy zadziałały dobrze tak jak działały wszędzie indziej. Teraz znów polska myśl BRD w najgorszym wydaniu powraca i kontratakuje. Czy wreszcie uda się powstrzymać to szaleństwo?

Dobrą wiadomością jest, że nawet jeżeli zapowiadane pomysły o ograniczeniu pierwszeństwa na przejazdach weszłyby w życie, nie będą one prawnie skuteczne. Polska jest stroną Konwencji Wiedeńskiej o Ruchu Drogowym, która tą kwestię reguluje i ma, jako umowa międzynarodowa, konstytucyjną wyższość nad prawem krajowym. Żeby tak nie było, Polska musiałby ją wypowiedzieć, a to oznaczałby, że polskie prawo jazdy przestanie być honorowane w innych krajach.

Cezary Grochowski
Wrocławska Inicjatywa Rowerowa