Nie powstał rowerowy greenway
Miłosza – Rychtalska!

Zamiast fajnego skrótu przejezdnego rowerem mamy pod górkę i płot. Niestety Urząd Miejski zarządzany przez prezydenta Jacka Sutryka zaliczył kolejną „rowerową wtopę”, o której z przykrością informujemy. Zmarnowana została szansa udrożnienia dla ruchu rowerowego ważnego odcinka zaplanowanej w Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego trasy.

Dlaczego mimo gruntownej przebudowy terenu przy realizacji dwóch inwestycji, w sytuacji istnienia planu poprowadzenia tam trasy rowerowej, zapisanego w ważnym wydawałoby się dokumencie, jakim powinno być Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego, zamiast ułatwień powstały bariery dla ruchu rowerowego, pewnie nigdy się nie dowiemy. Pozostają spekulacje, czy po prostu nikt tego na czas nie przypilnował, czy nie zgodzili się na to inwestorzy (wszechwładni?), których wola była istotniejsza niż jakieś tam (pożal się Boże!) planistyczne dokumenty Urzędu Miejskiego. Jakkolwiek by nie było, nie miało się to prawa wydarzyć w mieście, które poważnie traktuje swoje plany rozwoju i realnie myśli o uzyskaniu 15% udziału rowerów w ruchu miejskim. Przynajmniej gdyby poważnie traktować deklaracje Jacka Sutryka w tym zakresie, w które uwierzyło wielu wrocławskich rowerzystów.

Przy okazji budowy nowych obiektów powinien powstać łącznik ulic Miłosza i Rychtalskiej.
Lepszej okazji do jego stworzenia już nie będzie, a rowerzyści będą musieli jeździć na około!

Łącznik wzdłuż nasypu kolejowego pozwalający na jazdę z Rychtalskiej w kierunku Miłosza udrożniłby bardzo ważną relację rowerową z Mostów Warszawskich przez Jedności Narodowej do Nadodrza, która jest alternatywą dla fatalnej Słowiańskiej. Na prawie całej Miłosza jest już droga dla rowerów (niekonicznie potrzebna, bo obok jezdnia jest uspokojona, ale to inna kwestia) i przebijając się przez teren marketu Aldi rowerzyści mieliby błyskawiczny transfer po równiutkim asfalcie na Trzebnicką, bez skrzyżowań, świateł i niebezpiecznego ruchu samochodowego. Zabrakło kilkunastometrowego odcinka podjazdu z tyłu sklepu, który jest publicznie dostępny, bo jest tam działający paczkomat. Niestety zamiast podjazdu deweloper zrobił „dla rowerzystów” płot! Prawdopodobnie ktoś zorientował się po zakończeniu budowy, że piesi i rowerzyści zaczęli się już tamtędy przemieszczać i postanowił to ukrócić. Teraz rowerzyści muszą nadkładać ok. pół kilometra drogi i tracić dodatkowe minuty. Takie sytuacje powodują, że ludziom odechciewa się jazdy rowerem.

To strasznie smutna historia, która nie miała prawa się wydarzyć w mieście, które teoretycznie miało być przyjazne rowerom i pieszym. Rowerowy PR prezydenta Sutryka, który tak bardzo wkurza kierowców, oderwał się od rzeczywistości, a antyrowerowe wdrożenia stają się powoli normą. Podobny, opisany przez nas, skandaliczny przypadek, gdzie deweloper zagrodził płotem ważną trasę rowerową, miał już miejsce na ulicy Marco Polo. Źle od strony ruchu rowerowego wygląda również sytuacja na terenie dawnego szpitala przy placu Jana Pawła II oraz wzdłuż Odra Tower, o czym szczegółowo napiszemy niebawem. Gdyby wierzyć urzędowym planom i obietnicom, wszędzie tam miały powstać bezkolizyjne greenway’e…

Cezary Grochowski
Wrocławska Inicjatywa Rowerowa